OLA     merci



Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego lekarze nie wierzą, że nie mogę żyć, że coś mi przeszkadza. Wystawiają kolejne diagnozy bądź ich propozycje, które do niczego nie prowadzą, bo ja czuję się coraz gorzej...
Umierałam.

Ordynator szpitala zakaźnego powiedział   "to nie borelioza, ona nie daje takich objawów".

W szpitalnej kawiarence internetowej trafiłam na stronę Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę oraz na forum borelioza. Czytałam przede wszystkim wątki lekarskie, wszystko się zgadzało. Ułożyłam swoją układankę.

Maj 2009 - dziwne objawy grypowe z krótkotrwałą utratą świadomości.
Czerwiec i lipiec, kilka objawów, które tłumaczyłam zmęczeniem, stresem, przepracowaniem.
I ta dziwna "plama" na plecach...

Sierpień 2009 - po powrocie z urlopu powinnam czuć się wypoczęta. Niestety potworny ból brzucha, duszności, skoki ciśnienia z dnia na dzień pozbawiły mnie możliwości pracy i normalnego funkcjonowania.

Rozpoczęła się diagnostyczna wędrówka. Pobyty w trzech szpitalach. Tylko, że ze mną było coraz gorzej.

Rozumie mnie mama, mąż, dzieci i kilkoro przyjaciół. Nie jestem zaskoczona, wiem w kim mam oparcie.

Nie jestem cierpliwa.
W oczekiwaniu na wizytę u lekarza ILADS "organizuję" sobie zestaw leków w konkretnych dawkach: doksycyklina, zinnat i tinidazol. Po reakcji na leki już po kilku dniach nie mam nawet 1% wątpliwości. Wiem co jest moim przeciwnikiem, a może ma też przyjaciół?

21 października 2009 - ktoś wierzy w to co mówię. Tym kimś jest p. doktor Beata w Bielsku.
Zleca leczenie dożylne i resztę "atrakcji".

Po 2 miesiącach wracam do pracy i w trakcie agresywnej antybiotykoterapii czuję się lepiej, niż wtedy, gdy wg niektórych tylko mi "odbiło".

Kończy się kwiecień 2010 roku. Jestem po 6 miesiącach leczenia choroby z Lyme.
Wiem z doświadczenia, że jest nieprzewidywalna. Nie ma jednak większego znaczenia jak długo potrwa moje leczenie.

Jedno jest pewne i to się nie zmieni: codziennie dziękuję Bogu za lekarzy leczących niestandardowo.
Nie ukrywam, szczególnie za "moją doktor".
Pozostałym życzę doświadczenia z chorobą z Lyme, bo tylko wtedy ją zrozumieją i nie będą krzywdzić swoich pacjentów.




    Pozdrawiam Ola